Stylowe Lata 70 22/09/2019 - Agnieszka

Choć tytuł  może sugerować tematykę związaną z modą i stylem obowiązującym w latach 70-tych XX wieku nic a nic nie ma z ówczesną modą wspólnego… choć może nie do końca.

Postanowiłam trochę jeszcze pozostać w klimacie zainicjowanym poprzednim wpisem i pokazać Wam kolejną kobietę i jej spojrzenie na tematykę stylu.

Od ponad 8 lat jej codzienność pochłania całodobowa opieka nad cierpiącą na demencję Mamą.

Bohaterką dzisiejszego wpisu blogowego jest Wioletta, która już jakiś czas temu świętowała swoje 70te urodziny. Kobieta, córka, matka a od kilkunastu lat moja teściowa.

Od momentu kiedy zaczęłam się profesjonalnie zajmować doradztwem wizerunkowym Wioletta bardzo chętnie słucha moich wskazówek dotyczących wyboru konkretnych fasonów i kolorów oraz rozwiązań dotyczących już ulubionych ubrań znajdujących się w jej ogromnej szafie.

Jej otwartość na tematykę stylu oraz to, że mimo swojego wieku wcale nie wpisuje się w typowy wizerunek emerytki myślę, że może stać się inspiracją dla wielu z nas.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy drobna sylwetka trochę się zmieniła z powodu kilku dodatkowych kilogramów, które niestety spowodowały, że większość ubrań zrobiła się za mała a na zakup nowych budżet emerycki jest dość mocno ograniczony.

Ta zmiana spowodowała, że dotychczasowy wybór fasonów oraz fryzury trzeba było uaktualnić o nowe wskazówki, które korzystnie podkreślą naturalną urodę oraz sylwetkę.

Poniższe zdjęcie przedstawia Wiolettę przed zaproponowaną zmianą fryzury oraz doborem ubrań. Tu wykorzystałam zdjęcia wykonane podczas ostatniej wizyty u rodziny w północnej części Polski.

Wszystkie  ubrania prezentowane na zdjęciach poniżej pochodzą z aktualnej garderoby, która kilka tygodni wcześniej przeżyła swój pierwszy przegląd.

Stylizacje zostały dobrane tak, aby sylwetka została wydłużona  i stwarzała wrażenie smuklejszej (co przy wzroście „petite” jest kluczowe) przy jednoczesnym zachowaniu swoich proporcji.

Violetta jest posiadaczką chłodnego typu urody zatem wybór kolorów ubrań, makijażu oraz biżuterii został podyktowany tym czynnikiem.

Na samym początku bardzo dziękuję Violettcie, że z chęcią zgodziła się, abym tym razem podzieliła się z moimi czytelnikami odrobiną Jej historii oraz że wzięła udział w spontanicznej sesji zdjęciowej wykonanej w ponad 30sto – stopniowym lipcowym upale w otoczeniu nasyconej słońcem zieleni miejskiego osiedla.

Rozmowę przeprowadziłyśmy w kawiarni przy mocnej kawie i pysznym deserze lodowym zaraz po porannej wizycie u fryzjera, który skrócił włosy w taki sposób, aby korzystniej zaakcentować oczy oraz kości policzkowe a także, aby fryzura była w prosty, szybki i łatwy sposób do „ogarnięcia” przy codziennym grafiku, który jest uzależniony od aktualnego stanu zdrowia Babci.

Agnieszka: Jak dla Mamy jest ważne dbanie o siebie, o swój wygląd mimo tak trudnej codzienności, która często jest przepełniona bólem, zmęczeniem będącym skutkiem nie tylko całodobową opieką nad Babcią ale również własnymi schorzeniami. Wiem, że Mama bardzo dba o swoje dłonie, które nie są wstanie zdradzić wieku Mamy i wyglądają o wiele lepiej niż dłonie dużo młodszych kobiet. I jak to zmęczenie, ten ból, który być może bardzo często podpowiada, że nie warto,  wpływa na to, że Mama chce wyglądać dobrze? Czy może nie chce? Jak to jest?

Violetta: Dla mnie warto jest zadbać o siebie mimo tych wszystkich przeciwności. Albo im na przekór. Wychodząc na ulicę, do ludzi staram się jak to się mówi, wyglądać przyzwoicie. Abym była zadbana, te włosy, aby były ułożone, ubranie dopasowane. Ważne to jest bo jak mówią, że nie szata zdobi człowieka ale jak cię widzą tak cię piszą.

I kiedy wiem, że wychodząc z domu mam umyte włosy, dopasowane do mnie ubranie, wtedy czuję się… hmn.. jak to powiedzieć… jakoś tak w środku czuję się, że to podnosi moją wartość. I to nie chodzi o to, aby komuś się podobać. Ja chcę się podobać sobie.

I wiem, że jak ktoś na mnie spojrzy to nie będzie odwracał głowy z niesmakiem i komentarzem, który często się słyszy: ooo, zaniedbana kobieta…

Myślę, że im więcej nam przybywa lat, ten pesel jest taki nieubłagany, powinnyśmy bardziej dbać o siebie. Nie tylko kobiety ale i mężczyźni powinniśmy więcej starania włożyć w to, aby dobrze wyglądać.

Agnieszka: Tu Mama wspomniała o wieku. Jest dość silna tendencja w dzisiejszym świecie regularnie podtrzymywana przez media i nie tylko, żeby ciągle wyglądać młodo, żeby się odmładzać mimo przybywających nam lat. To między innymi jest powodem silnych zaburzeń emocjonalnych, smutku a nawet depresji, które sprawiają, że nie cieszymy się ze swoich kolejnych urodzin, że mamy ogromne pragnienie mieć ciągle te 20 lub 30 lat.

Czy Mama kiedyś żałowała lub teraz żałuje, że nie jest młodsza o te 40 czy 50 lat? Jak Mama patrzy na każdy kolejny rok swojego życia? I czy to ma wpływ na sposób dbania o siebie?

Violetta: Na pewno ma. Jeśli chodzi o upływające lata myślę, że każda kobieta jedna bardziej druga mniej gdzieś w skrytości ducha żałuje, że czas tak szybko upływa. Bo nie ukrywajmy zmienia się figura, też się trochę deformuje, choroby się do tego przyczyniają ale uważam, że jak to ktoś kiedyś powiedział, że trzeba się umieć starzeć z godnością. Bo to jest nieodwracalne. My już kiedy się rodzimy to już zaczynamy się starzeć.

Każdy wiek może dać kobiecie, jeśli jest tak nastawiona duchowo, satysfakcję. Wiadomo, że jak mam tyle lat ile mam to nie założę mini i nie odsłonię tych kolan ale założę dłuższą spódnicę czy spodnie. Dopasuję to tak, że też będę się czuła w tym dobrze. I nie ma co rozpaczać nad rozlanym mlekiem jak ja to mówię. A takie odmładzanie na siłę często przynosi odwrotny efekt. I niektóre kobiety żałośnie wyglądają powiem szczerze.

Jak na przykład makijaż. Makijaż w starszym wieku nie może być wyzywający, mocny. Musi być delikatny, podkreślający naturalne piękno. Żeby nie postarzał a dodawał urody.

Agnieszka: A jak zmieniło się u Mamy nastawienie do makijażu? Jak Mama się maluje dziś? Jest to napewno inna rutyna niż 20 lub 30 lat temu. Mama ma też bardzo ładną cerę. Jak ten makijaż wygląda jeżeli w ogóle on jest?

Violetta: Tak, maluję się. Makijaż jest bardzo delikatny. Używam transparentnego pudru, aby trochę zmatowić cerę bo nie lubię jak się świeci. Rzęsy przyciemniam mascarą. Bardzo lubię używać szminki, pomadki. Kiedyś żartowałam z koleżankami wychodząc z pracy w jesienne popołudnie będąc już ubrana w kurtkę, że jeszcze muszę się ubrać. A one: ale jak to, przecież już jesteś ubrana. A ja śmiejąc się mówię, że jeszcze muszę ubrać pomadkę.

Pomadka dla mnie jest bardzo ważna.

Agnieszka: Czy Mama ma ulubiony kolor i markę?

Violetta: Moja ulubiona od lat jest Polska firma Celia, która moim zdaniem jest bardzo dobra. Szminki Celii są odpowiednio natłuszczone, nie rozmazują się, są dość trwała i nie kruszą się. Kolorów jest mnóstwo w ich palecie.

Agnieszka: Na czym polega mamy codzienna rutyna pielęgnacji twarzy, dłoni? Czy istnieje jakiś sekret, którym może się Mama podzielić?

Violetta: Czy ja wiem jaki sekret? Na pewno peeling. Naturalny peeling z fusów kawy  a tak na szybko to używam gotowych peelingów drobnoziarnistych z Perfecty. I krem. Ważne jest, aby mnie nie uczulał. Bardzo lubię kremy lekkie, bardzo nawilżające. I zawsze kiedy robię peeling twarzy to jednocześnie robię peeling dłoni.

Agnieszka: Żadnych maseczek?

Violetta: Maseczek raczej nie. Ja wiem, że być może to jest dobre ale ja wiem, że i maseczkę trzeba sobie dopasować etc jeśli je używam to bardzo rzadko.

Agnieszka: A jeśli chodzi o sposób ubierania. Wcześniej Mama wspomniała o zmianie sylwetki. Czy zdaje się Mama na własną intuicję? Czy czerpie inspiracje z zewnątrz?

Violetta: Z intuicji niezbyt często. A ostatnio korzystam z pomocy córek, które starają się, abym wyglądała ładnie. Aby ubrania były korzystnie dopasowane i dobrane. Mają większą orientację jeśli chodzi o trendy czy w modzie czy kosmetyce zatem często korzystam z ich rad.

Agnieszka: Czyli Mama jest otwarta na zmieniane starych nawyków, sposobu myślenia dotyczących wyboru fasonów czy kolorów, które od lat się wybierało. Aby móc spróbować czegoś nowego?

Violetta: Tak. Jednak czasami mi to przychodzi z trudem. Bo wiadomo jak to się mówi z przymrużeniem oka, że ja to już taka konserwa jestem . Człowiek bardzo się przyzwyczaja. Kiedyś było to ładne  i mi pasowało ale dziś już nie. Tak, staram się być otwarta na sugestie.

Agnieszka: A jak Mama odebrała sesję podczas, której dobierałyśmy najkorzystniejsze kolory? Czy od tamtego momentu coś się zmieniło w dobieraniu kolorów? Czy wcześniej miała Mama świadomość tego, że kolor ma wpływ na to jak się prezentujemy, jak się czujemy i jak jesteśmy odbierane?

Violetta: To było dla mnie zaskoczenie, gdyż uświadomiłam sobie/zobaczyłam, że pod wpływem konkretnych odcieni twarz faktycznie może wyglądać na bardziej lub mniej atrakcyjną, wypoczętą lub zmęczoną, młodszą lub starszą.

Kiedyś patrzyłam tak: hmn… kolor fajny, sukienka pasuje na mnie zatem kupowałam. Ale nie zawsze się potem okazywało, że ten wybór był trafiony. Bo raz w jednej bluzce wyglądałam fajnie a następnego dnia w innej choć o tym sam fasonie wyglądałam bardzo niekorzystnie.

Ale po tej sesji uświadomiłam sobie, że właściwie dobrany kolor jest bardzo ważny. Prawie zawsze mam w torebce ten mały wachlarzyk kolorystyczny bez którego już nic nie kupuję. I nawet kiedy dostaję od koleżanek bluzki lub koszule to zawsze sprawdzam czy to rzeczywiście jest w moim kolorze. Jeśli nie, to odmawiam lub przekazuję komuś innemu a sama nie gromadzę w szafie czegoś w czym  nie będę chodzić.

Agnieszka: Ostatnio Mama zdecydowała się na przegląd szafy, który miał miejsce kilka tygodni wcześniej. Muszę przyznać, że jest to dla mnie duże zaskoczenie. Pozytywne oczywiście.

Trzymanie ubrań w szafie wyglądało tak jak pewnie u większości polskich kobiet. Ubrania należące do jednej osoby poupychane w kilku szafach wymieszane z ubraniami, dzieci, męża etc.

Efekt: brak miejsca w szafie, nie wiem co mam i nigdy nie wiem co na siebie włożyć. Nie wspominająć, że często nosimy te same ubrania w tych samych kombinacjach i kolorystycznych i stylowych.

Nie ma czegoś takiego, że w jednej szafie znajdują się ubrania jednej osoby. Również u Mamy miał miejsce proceder kumulacji ubrań przez lata. Przez kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat nie robiło się żadnej selekcji i weryfikacji ubrań pod kątem stylu życia, aktualnej sylwetki nie wspominając o kolorze.

Proszę podzielić się tym doświadczeniem, tą decyzją, która pojawiła się kilka tygodni temu.

Czy Mama widzi jakiekolwiek korzyści z tego pierwszego po latach przeglądu szafy?

Violetta: Przede wszystkim bardzo się cieszę, że doszłam do tego. Tak jak powiedziałam, że człowiek taki konserwatywny. Jak byłam młodsza wybór ubrań był bardzo niewielki a szczęśliwa była dziewczyna, która potrafiła sama sobie uszyć. Ja nie miałam takich umiejętności. Również sprawa finansów odgrywa bardzo ważną rolę. I zawsze te ubrania się gromadziło. Ja bardzo też dbam o ubrania. Mogą one być dość stare ale nie są zniszczone. Również w mojej głowie były myśli typu, że jak ja zapłaciłam ciężkie pieniądze za jakąś rzecz to jak ja mogę się jej pozbyć. I to się gromadziło, i te myśli i rzeczy latami.

Jak ja się cieszę, że w końcu dojrzałam do tej decyzji. Jeśli jakaś rzecz jest na mnie za mała, za krótka i wiem, że już jej nie założę pozbywam się jej z szafy. Bo to, że wisi ona w szafie a ja sobie mówię, że ja do niej zeszczupleję, że jeszcze ją moooże założę to tylko jest ułuda. Nie pasuje, nie chodzę w niej, pozbywam się. Dumna jestem z siebie, że doszłam do tego momentu.

Agnieszka: Bo w szafie są rzeczy na teraz a nie na przyszłość czy te, które należą do przeszłości. Do przeszłości, która już przecież nie wróci.

Violetta: Dokładnie. To był bardzo duży krok dla mnie. Dużo rzeczy przebrałam i ku mojemu szczęściu mam teraz przestrzeń w szafie. Część ubrań sprzedałam, część oddałam a część przeznaczyłam na poprawki u krawcowej.

Agnieszka: Fajnie, że Mama wspomina o krawcowej. Czy lubi Mama nadawać drugie życie ubraniom, które są wykonane z bardzo dobrej jakości materiału, są w korzystnym kolorze ale fason jest bądź już nie na czasie lub niekorzystny dla sylwetki?

Violetta: Tak, oczywiście. Dziś jest dużo trudniej o dobrej jakości ubrania zatem jeśli mam w szafie rzecz, która wymaga niewielkiej poprawki np. skrócenia, zwężenia lub poszerzenia to dlaczego nie? Ten szary kostium uszyty w latach 90tych został poddany niewielkiej przeróbceŻakiet został skrócony do korzystniejszej długości i teraz zamiast wisieć w szafie noszę go dość często.

Dzięki takim zabiegom uzyskujemy unikatowe obrania, których nikt inny nie będzie miał.

Agnieszka: Czy teraz jest Mamie łatwiej dobierać ubrania? Czy podjęcie decyzji co mam na siebie włożyć jest o wiele krótsze niż przed przeglądem szafy?

Violetta: Oczywiście, że tak. To była taka wstępna, pierwsza selekcja. I wiem, że kolejne wietrzenie szafy niedługo znów będzie miało miejsce.

Zostawiłam sobie jedną bluzkę, do której miałam sentyment i wczoraj chciałam ją założyć. Ale widzę, że niestety fason niekorzystny i kolor nie ten i czułam się w niej bardzo źle. Szybko ją zdjęłam i zamiast odłożyć ją do szafy jak wcześniej bywało odłożyłam do reklamówki na oddanie.

Agnieszka: No tak, to jest proces. W ciągu jednego dnia jeśli samemu się przeprowadza taki przegląd trudno jest od razu stać się nowym człowiekiem. Jest to proces. Proces odłączania się emocjonalnego od konkretnych ubrań, przyjęcie nowej strategii tworzenia swej szafy, odzyskania nad nią kontroli to jest proces, który nie dzieje się w ciągu godziny czy jednego dnia. Potem nastąpi drugi i kolejny przegląd i w pewnym momencie Mama stanie przed szafą i powie: tak to jest moja szafa, moje ubrania,  to jestem ja.

Violetta: Na zakończenie chciałam dodać, że przecież nie jestem żadną modelką ani celebrytką po prostu zwykłą kobietą, kobietą na emeryturze ale uważam, że dobrze jest ubrać się tak, aby się trochę wyróżniać.  Jak patrzę na ulicę na młode dziewczyny czy starsze kobiety to one są właściwe bardzo podobnie ubrane. Wszystkie te rzeczy można zobaczyć czy w markecie czy w galerii handlowej. Ja nie jestem przeciwnikiem kupowania rzeczy w markecie ale to trzeba dobrać do siebie. A nie, że potem się wygląda jak większość kobiet na osiedlu czy mieście. Taka sama jak wszystkie inne. Taka nijaka w efekcie.

Zauważyłam też, że dość często kobiety się za mną oglądają. Mężczyźni też ale przede wszystkim kobiety. Ja przecież też kupuję ubrania czy na ryneczku czy w markecie ale staram się je nosić i łączyć z innymi ubraniami w taki sposób, aby trochę  wyglądać inaczej niż inne kobiety. Przede wszystkim kolorystycznie, aby jedno z drugim współgrało. Wydaje mi się, że to jest ważne, aby zachować swoją unikatowość a nie wyglądać tak jak wszyscy.

Agnieszka: Dziękuję za pełną inspiracji rozmowę.

Stylizacja fryzury i makijaż – Agnieszka Dyszlewska

Makijaż został wykonany kosmetykami marki Inglot, Lancome i MaxFactor.